Jak zostać copywriterem? 13 historii

Są takie zawody, do których człowiek przygotowuje się całą młodość. Żeby zostać lekarzem, trzeba skończyć 6-letnie studia, rok stażu i kilka kolejnych lat rezydentury. Żeby pracować jako tłumacz przysięgły, należy nauczyć się języka obcego na poziomie C1/C2 i zdać trudny państwowy egzamin. Nikt nie może nazywać się psychologiem, dopóki nie zdobędzie odpowiednich uprawnień.

jak zostać copywriterem

Nie zawsze droga do kariery jest tak oczywista. Co trzeba zrobić, żeby zostać copywriterem? Można skończyć studia marketingowe. Można być absolwentem polonistyki, dziennikarstwa albo zarządzania. Ale piękno naszego zawodu polega na tym, że wcale nie trzeba. Do copywritingu nie prowadzi jedna ścieżka, a raczej wiele krętych, które nieco przypadkowo spotykają się w jednym punkcie: gdy odkrywasz, że chcesz żyć z pisania.

Zapytałam 13 osób o to, jak wyglądała ich droga do pisania tekstów za pieniądze. Podzielili się ze mną opowieściami o swojej karierze, przemyśleniami i radami dla początkujących. Niektóre z tych odpowiedzi zaskakują. Poznaj początki pracy w copywritingu z pierwszej ręki.

Jak wyglądają początki pracy copywritera?

jak zostać copywriterem przepis na sukces

Wielu copywriterów zajęło się tworzeniem treści do Internetu na studiach, które… na pierwszy rzut oka nie mają nic wspólnego z pisaniem! Tak było w przypadku Joanny Szymanowskiej:

„Zaczęłam pisać za pieniądze na studiach. Szukałam sposobu, żeby dorobić w pełni zdalnie i w dowolnych godzinach, bo musiałam pogodzić to ze studiami prawniczymi i szkołą muzyczną. Na samym początku pisałam na niechlubnych portalach ze stawkami typu 5-8 zł/1000 zzs […].

W międzyczasie zaczęłam też pracować w kancelarii i odkryłam, że tego nienawidzę ;p Wtedy już pisałam trochę treści dla prawników i treści marketingowych, zaczęłam rozumieć marketing, SEO i zasady pisania tekstów sprzedażowych. Sprawiało mi to ogromną przyjemność w przeciwieństwie do chodzenia do kancelarii.

Mój mąż (wtedy chłopak) człowiek-logika i człowiek-twarde-dane uznał, że ewidentnie w kancelarii jestem nieszczęśliwa, więc zachęcił mnie, żebym wypisała na kartce wszystkie za i przeciw pracy w kancelarii vs copywritingu. Wyszło czarno na białym, w którą stronę mam iść.

W efekcie zaczęłam jeszcze w trakcie studiów wolne godziny przeznaczać na edukowanie się z zakresu marketingu, SEO, UX itd. Zostałam też redaktorką w serwisie prawniczym, gdzie dużo się nauczyłam. W międzyczasie zdecydowałam też, że skupię się na samym copywritingu i marketingu dla prawników.

Dzięki temu tuż po studiach, gdy otwierałam działalność, miałam już sporą wiedzę i dogadanego klienta na 80 godzin pracy i kolejnego na 20 godzin. Więc czułam się bardzo bezpiecznie na początku tej drogi „na swoim”, bo 100 godzin z automatu było zapełnione”.

historie początkujących copywriterów

Niektórzy copywriterzy odkrywają pisanie na długo przed studiami. Nie wiedząc, że ich zajęcie nazywa się właśnie copywritingiem. Jan Grochocki swój pierwszy tekst opublikował w 2001 roku. Kończył wtedy… podstawówkę. Były to porady na temat gotyckich ubrań na portalu dla fanów muzyki metalowej. Pisał o tym, co go interesowało. Jego treści spotkały się z bardzo ciepłym przyjęciem. Niestety, w rozmowie ze mną wspomniał, że nie jest w stanie odnaleźć już tego tekstu. Przepadł w odmętach Internetu.

Zainteresowanie słowem sprawiło, że trafił na studia dziennikarskie i polonistyczne. Copywriting na początku kojarzył mu się źle: z manipulacją i przesyceniem słowami kluczowymi. Z czasem zauważył, że wartościowe treści mają moc: budują wizerunek, edukują i przyciągają czytelników. O tych początkach wspomina na swojej stronie internetowej.

zostać copywriterem - przewodnik

Katarzynie Jóźwik tworzenie treści również towarzyszyło „od zawsze”. W podstawówce pisała długie wypracowania i wiersze do szuflady. Ma na swoim koncie nawet tytuł laureatki w ogólnopolskim konkursie na recenzję filmu o polskim kompozytorze. Z czasem zaczęła myśleć o tym na poważnie:

„W liceum pojawiło się marzenie o dziennikarstwie prasowym. Próbowałam nawet swoich sił w lokalnych gazetach, na studiach również. Jednak szybko zorientowałam się, że dużo nie da się na tym zarobić i poszłam w zupełnie inną działkę: handel. Przy okazji podszkoliłam się z marketingu, komunikacji itp.

Samym pisaniem za pieniądze zainteresowałam się po pierwszych studiach, kiedy rzuciłam pracę w handlu i wróciłam do rodzinnego domu. Mała miejscowość, krucho z pracą, trzeba było znaleźć jakiś pomysł na siebie. Wtedy trafiłam na oferty pisania tzw. precli – wzięłam to. Pisałam po kilkadziesiąt stron dziennie na różne tematy. Do stawki za te materiały lepiej nie będę się przyznawać 😊

Mogłoby się wydawać, że to była kiepska chałtura. Jednak dzięki znajomości totalnych podstaw z copywritingu i pozycjonowania, jakie zdobyłam przy okazji pisania precli, dostałam pracę w niewielkiej agencji marketingowej. Tam się podszkoliłam, a po godzinach łapałam kolejne zlecenia na teksty. Wtedy, kiedy jeszcze praca zdalna była totalnym novum, ja miałam kilku stałych klientów oprócz pełnoetatowej pracy”.

copywriting jako praca dodatkowa

Copywriting na początku często jest źródłem dodatkowego dochodu. Pracą wykonywaną po pracy. Z konieczności lub pasji. Bez większych planów. Tak było w przypadku Michaeli Fuchs, która zaczęła pisać w trakcie urlopu wychowawczego. Ponieważ pracowała w dziale marketingu, chciała rozwijać się w tym kierunku i zdobyć nowe umiejętności. Jej pierwszym krokiem był kurs u Jarka Kaniewskiego. O swoich początkach opowiada w ten sposób:

„Byłam tak zafascynowana, że przerabiałam lekcje nawet w drodze na urlop. 😉 Po zdobyciu certyfikatu nawiązałam współpracę z dwoma agencjami, by zdobyć doświadczenie i wiedzę z zakresu SEO. W międzyczasie pozyskałam też dwóch klientów. Jednego za pomocą OLX, drugiego dzięki grupie na Facebooku. Od tego momentu nieustannie się rozwijam. Tworzę content, strategie i zdobywam nowe umiejętności”.

copywriting jako narzędzie do budowania marki

Basia Bukowska została copywriterką z przypadku i konieczności. Bardziej niż copy czuje się specjalistką od zdrowia, która dobrze pisze. Ma zdefiniowaną specjalizację i pisze merytoryczne teksty na tematy, z którymi nie poradziłaby sobie osoba spoza branży. O swoich początkach opowiada tak:

„Jestem farmaceutką. Pracując w firmie farmaceutycznej, byłam odpowiedzialna m.in. za tworzenie treści (wszelakich: social media, prezentacje konferencje, ulotki, materiały dla lekarzy). Spodobało mi się to. Często słyszałam, że jestem dobra. Że trafiam do odpowiedniej grupy odbiorców. To było dla mnie spore zaskoczenie, bo zawsze byłam umysłem ścisłym.

Praca w firmie farmaceutycznej mnie wypaliła. Poszłam na rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko redaktora medycznego w największej sieci aptek internetowych. Etat z różnych powodów nie wypalił, ale wrócili do mnie z pytaniem, czy jestem zainteresowana współpracą freelancerską. To mój pierwszy – i wciąż aktualny! – klient 🙂”.

jak się zostaje copywriterem

Również Ola Zołotajkin wskazuje przypadek jako impuls do zostania copywriterką. Choć początkowo tego nie planowała, pisanie ją wciągnęło:

„Szukałam sposobu na dorobienie i koleżanka mi podesłała pomysł copywritingu ze słowami «patrz, to coś dla Ciebie». Zaczęłam przez platformę 10heads.pl z płatnymi zleceniami, a pierwszy tekst to był precel za 1,4 zł na 1000 zzs, o listwach dylatacyjnych do paneli, miałam na niego 17 minut. Długo pisałam dla nich teksty, z przerwami jakieś 3 lata”. 

pierwsze kroki w zawodzie copywritera

Agata Soroczyńska zaczęła pisać teksty do Internetu bez podejmowania decyzji o pracy jako copywriterka. Chciała wypromować swoje nazwisko wśród innych specjalistów. Zbudować markę. Zaczęła już na studiach. Jako studentka dietetyki pisała artykuły do portali branżowych. Początkowo na zasadzie non profit. Swoje początki wspomina tak:

„Jednak od początku czułam, że praca typowo jako dietetyk nie jest chyba czymś, co chcę tak naprawdę w życiu robić. Z drugiej strony wiedza medyczna bardzo mnie fascynowała i nie przestawałam się w tym zakresie doszkalać.

W międzyczasie (a w zasadzie przez kilka kolejnych lat) szukałam swojej ścieżki. Testowałam wiele rzeczy i w pewnym momencie czułam zmęczenie i bezsilność podczas tych poszukiwań. […] W tle dalej wpadały mi zlecenia na pisanie tekstów, ale jakoś tak nie pomyślałam, że można z tym tak na poważnie ;D.

W pewnym momencie w mojej bańce informacyjnej zaczęło się robić głośniej o copywritingu. Zaczęłam obserwować ludzi z branży, zrobiłam pierwsze kursy i oczywiście zalogowałam się na Goodcontent ;D. Dołączyłam również do grup dla copywriterów, gdzie pojawiały się ogłoszenia za zlecenia. Za specjalizację obrałam sobie teksty medyczne, dietetyczne i lifestylowe. Stwierdziłam, że przez te ostatnie lata nazbierało mi się kilka fajnych tekstów z tych dziedzin. Przerobiłam je i zaczynałam wysyłać jako moje portfolio. I się udało! Pozyskałam dwóch poważnych klientów – agencję i portal medyczny”.

Danusia Herczek pierwsze treści tworzyła w ramach pracy. Choć copywriting nie był jej pierwszym zawodem, pisanie artykułów specjalistycznych bardzo jej się spodobało. Ogromna wiedza specjalistyczna pomaga jej tworzyć merytoryczne teksty:

„Zaczęłam pisać, gdy w mojej pracy przygotowywałam szkolenie, do którego potrzebny był tekst. Potem otrzymałam możliwość prowadzenia opieki merytorycznej nad treściami z mojej branży. Równocześnie zaczęłam uczyć się pisania artykułów. Pomysł na to, aby jednym z moich zajęć była praca z tekstem, pojawił się już podczas studiów. Okazało się, że analiza aktualnych danych naukowych dobrze się uzupełnia z innymi aspektami mojej pracy”.

różne drogi do zostania copywriterem

Macieja Wojtasa w kierunku copywritingu popchnął przypadek. W rozmowie ze mną dodał, że „A potem w sumie każdego dnia chciałem to rzucić. W efekcie piszę już od ponad 12 lat 🙂 Pierwszy tekst, za który dostałem pieniądze, napisałem w 2006 roku”. Swoją historię dokumentuje na blogu. Dużo uśmiechu wywołały we mnie anegdotki o tym, jak zgłaszał się na zlecenia.

Gdy ja, Wasza autorka, dostałam propozycję napisania pierwszego tekstu za pieniądze, nie miałam pojęcia, czym jest copywriting. Kończyłam filologię hiszpańską i marzyłam o karierze tłumacza. Kilka miesięcy wcześniej brałam udział w konkursie na najlepszy przekład organizowanym przez duże biuro tłumaczeń. Niestety, nie zajęłam żadnego z nagradzanych miejsc. Jak się okazało, nie zapomnieli o mnie. Trzy miesiące później dostałam maila z propozycją pisania artykułów pod SEO.

Zaczęłam od googlowania, czym właściwie jest to SEO. Wciągnęło mnie. Uczyłam się po kilka godzin dziennie. Robiłam kursy. Oglądałam filmiki. Czytałam blogi. Napisanie pierwszych tekstów zajmowało mi mnóstwo czasu. Nawet 3 razy dłużej niż obecnie. Pisałam je  w kawiarniach, żeby poczuć smak „pracy na freelansie”. I dlatego, że nie miałam warunków w wynajmowanym podczas Erasmusa pokoiku.

Z czasem zleceń pojawiało się więcej i więcej. Zbudowałam pewność siebie, która pomogła mi podjąć ten krok i w końcu założyć firmę. Z tamtym biurem tłumaczeń współpracuję do dziś. I mam w sobie dużo wdzięczności, że dali mi motywację do zainteresowania się copywritingiem.

Daniel Bartosiewicz odkrył copywriting, gdy znalazł się w trudnej sytuacji życiowej. I postawił na tę kartę swój dobrobyt. Jak życie pokazało, całkiem słusznie:

„Po tym jak rzuciłem ubezpieczenia, pół roku byłem bezrobotny. Wpadłem w problemy finansowe. Od września 2018 r. zacząłem pracę w sklepie, która ostatecznie zaprowadziła mnie za granicę.

Wtedy jeszcze potrafiłem odkładać kasę. Żyłem za minimum egzystencjalne, odłożyłem 8000 i pojechaliśmy z narzeczoną do Gdańska na przypał. 

Znaleźliśmy jej pracę w SPA, a ja w końcu po blisko 20 latach pracy miałem możliwość znaleźć zatrudnienie przy pisaniu.

Miałem do wyboru poradniki do gier online i prace dyplomowe. Wybrałem to pierwsze.

Potem uczyłem się SEO copywritingu i samego SEO. Potem zrozumiałem, że w copy sprzedażowym jest piniądz, i zacząłem się tego uczyć.

I dzięki temu dzisiaj jestem tu, gdzie jestem”.

początki w pracy jako copywriter

Monikę Krupską do pisania zmotywowała możliwość sensownych zarobków. Zarabianie na pasji jest tym, co tygryski lubią najbardziej:

„Był to po prostu kolejny strumyk w mojej finansowej układance. Za to potem było już tylko lepiej, bo odkryłam prywatną ziemię obiecaną — mogłam pisać o ukochanej technologii i jeszcze mi za to płacili. Czy mogło być lepiej? Mogło. Mogła nie pojawiać się AI”.

copywriter - jak zostać

Milena Dzikowska nigdy nie chciała być copywriterką:

„Miałam zostać pisarką albo dziennikarką. Potem życie trochę zweryfikowało – okazało się, że pisanie dla gazet wcale nie jest tak dochodowe i przyjemne, zwłaszcza kiedy mówią Ci, co musisz dokładnie pisać. Pisarstwo? Nadal o nim marzę i działam w tym kierunku, ale na początku ciężko wyżyć tylko z pisania książek, chyba że jest się Sapkowskim albo Mrozem.

Dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy poznałam zawód copywritera praktycznie od razu po studiach. Pracowałam wtedy w firmie logistycznej i wiedziałam, że to totalnie nie moja bajka. Dlatego szukałam pracy związanej z pisaniem. W ten sposób Google podpowiedziało mi, że istnieje coś takiego jak copywriting. Przepadłam. Okazało się, że jest to biznes, w który nie trzeba prawie nic inwestować, pozwala żyć na własnych zasadach i nie wymaga ciśnięcia w biurze od 8 do 16. A jak do tego jeszcze dodać to, że zawsze lubiłam pisać, to już w ogóle.

Nie było łatwo, wiadomo – konkurencja, zaniżane stawki, konieczność poznania copy od podstaw i pisanie po etacie. Ale było warto! Po roku mogłam odejść z firmy logistycznej i zająć się tylko pisaniem. Poza tym współpracowałam z fajną agencją marketingową, co pozwalało mi złapać stabilność i szukać w międzyczasie klientów indywidualnych.
No i chociaż copywriting to nie jest tylko bajka, kto w tym jest, to wie, zdecydowanie ma ogrom zalet”.

droga do zostania copywriterem

Dlaczego copywriterzy zostają copywriterami? O motywacji

Wolność, elastyczność, możliwość pracy z domu – zawód copywritera przyciąga na wiele sposobów. A może chodzi o coś więcej? O realizację marzeń o pisaniu, o ucieczkę od korporacyjnej rutyny, a czasem nawet o życiową konieczność? Historie osób z branży pokazują, że za podjętymi decyzjami stoją przeróżne motywacje.

Praca dodatkowa

Dla Basi Bukowskiej tworzenie treści było dodatkowym źródłem dochodu. Pracowała wieczorami i… z początku nie traktowała tego jak pracy. Była to dla niej przyjemność. Gdy z powodu redukcji etatów została zwolniona z pracy, zaczęła zastanawiać się, co dalej:

„Szukać czegoś nowego? A może spróbować z własnym biznesem? Dzięki wsparciu wielu ważnych dla mnie osób założyłam działalność, w której łączę usługi copy dla branży medycznej i farmaceutycznej z tłumaczeniami medycznymi. Od pierwszego dnia bycia „na swoim” wiem, że to była najlepsza decyzja, jaką mogłam wtedy podjąć”.

Dzisiaj w pracy ceni przede wszystkim wolność. Wolność pójścia na trening czy do kosmetyczki o 8 rano i możliwość wybrzydzania w zleceniach motywuje ją do pracy. „Biorę tylko to, co czuję – możliwość bycia lepszą mamą. Moje dzieci nie muszę siedzieć już na świetlicy, a ja mogę być na wszystkich ważnych dla nich wydarzeniach”.

Życie pisze własne scenariusze. Wielokrotnie zmusza nas do zmiany priorytetów i szukania nowych sposobów na zarabianie. Najlepiej wiedzą to młodzi rodzice, którzy dzielnie walczą, żeby pogodzić karierę zawodową z życiem rodzinnym. Katarzyna Jóźwik najpierw traktowała copywriting jako pracę dodatkową, ale potem okazało się, że elastyczność w pracy jest jej bardzo na rękę:

„Niestety w międzyczasie miałam chwile przerwy w pracy etatowej. Zlecenia jakieś były, ale presja braku stałej pracy działała. Jednak w ciągu kilku miesięcy udało mi się zdobyć pracę w Dziale Promocji w jednej z wyższych uczelni. Ogromna satysfakcja i wyzwanie – nie tylko dlatego, ze była to szkoła o charakterze wojskowym, ale też dlatego, że niedługo potem okazało się, że zostanę mamą… Po porodzie wróciłam do pracy. Z pewnych względów, które tak naprawdę nie zależały ode mnie, nie przedłużono mi umowy po pół roku po powrocie z urlopu macierzyńskiego. Zostałam z dzieckiem i brakiem pomysłów na siebie. Po miesiącu znalazłam pracę, jednak nie w zawodzie. W międzyczasie zaczęły się pojawiać kolejne propozycje zleceń zdalnych. Kiedy po 3 tygodniach w nowej pracy stwierdziłam, że moje wartości są ważniejsze niż stała pensja, powiedziałam dość! Zdecydowałam się przejść na freelancing i zająć wyłącznie pisaniem. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wspierał mnie w 100% Mąż.

Pracowałam wieczorami i nocami, a w dzień opiekowałam się dzieckiem. Nie było łatwo, ale każdą wolną chwilę wykorzystywałam na realizację zleceń. A te wpadały jak grzyby po deszczu: wsparcie kilku agencji SEO, artykuły dla publikacji promocyjnej jednego z miast, kolejne serwisy, a nawet magazyn o tematyce technicznej. Niby nic nie było na stałe, ale wszystkie zlecenia bookowały mi całe miesiące pracy. A ja pracowałam, kiedy chciałam. Najważniejsze było, aby dotrzymywać terminów.

Pracuję już tak od ponad 8 lat, w międzyczasie urodziłam jeszcze dwójkę dzieci 😊 Bywa ciężko, ale ważniejsza jest dla mnie elastyczność – nie tyle miejsca, co czasu pracy. I chociaż próbowałam powrócić do etatowej pracy, po roku w dziale PR, gdzie liczyły się przepracowane godziny, a nie osiągnięte efekty, wróciłam „do siebie” – copywritingu i freelancingu 😊”.

Życzliwe podpowiedzi od znajomych

Niektórzy nie wybierają pracy copywritera. To copywriting wybiera ich, gdy z pomocą przychodzą życzliwi znajomi. Tak było w przypadku Marty Szarawarskiej, która swoją przygodę z pisaniem za pieniądze zaczęła za namową koleżanki. Oczywiście nic nie dzieje się przypadkiem. Marta swoje początki wspomina tak:

„Zawsze lubiłam pisać i starałam się skomplikowane zagadnienia tłumaczyć prostym i zrozumiałym językiem. Z wykształcenia jestem biotechnologiem i diagnostą laboratoryjnym, z zamiłowania genetykiem, a konkretnie – cytogenetykiem hematoonkologicznym. Można mnie znaleźć w laboratorium. W swojej karierze zawodowej, tak jak już wspomniałam, miałam przyjemność tłumaczyć studentom wiele skomplikowanych zagadnień. Zawsze starałam się robić to w sposób obrazowy, w miarę łatwym językiem. Kiedyś, rozmawiając z koleżanką na temat nieprawidłowości w badaniach morfologicznych krwi, usłyszałam „Ty powinnaś zacząć pisać”, „To, co mi powiedziałaś, bardzo mi pomogło zrozumieć, czym różnią się od siebie komórki krwi”… i to był początek mojej drogi copywriterskiej”.

Samodyscyplina

Michaela Fuchs wie, że to ona sama jest odpowiedzialna za miejsce, w którym się znalazła, a przede wszystkim jej:

„[…] determinacja, samodyscyplina, odwaga, a także świetna organizacja i ciekawość świata. Być może jest mi łatwiej, bo jestem taka z natury. Nie są to cechy, które zdobyłam w szkole czy w życiu dorosłym. Przez cały rozwijam mój potencjał, to z czym przyszłam na świat. Gdyby nie to, nie wiem, czy byłabym w stanie pogodzić macierzyństwo z pracą zawodową na etacie i firmą”. Nie zapomina też o towarzyszących jej ludziach, bo przecież praca jako copywriter bywa czasami samotna. „Mam wspierających teściów, cierpliwego i wyrozumiałego męża oraz fantastycznego szefa, który ciągle dmucha w moje skrzydła. Jestem im wszystkim bardzo wdzięczna za to, co dla mnie robią”.

Chęć nauki

Ola Zołotajkin cieszy się z miejsca, do którego dotarła ciężką pracą. Zawdzięcza je przede wszystkim sobie i kursom, w których wzięła udział. Dodaje:

„Ale na nic kursy, jak się samemu nie zaweźmiesz i nie pójdziesz. Mam 2 główne specjalizacje, ogrodnictwo (wyszło samo, miałam sporo zleceń z tej tematyki i od 2 lat mam stałe współprace z klientami) i OZE – tę specjalizację wybrałam dlatego, że mocno mnie ciągnie do samowystarczalności i niezależności, zrobiłam kursy z fotowoltaiki i rekuperacji, nawet ciągnęło mnie do szkoleń takich dla instalatorów”😃

Agata Soroczyńska pozyskiwała pierwszych klientów, pracując na etacie. Jej kariera copywriterki zaczęła się szybko rozkręcać:

„Pisaniem zajmowałam się oczywiście po godzinach. Miesiące mijały, a ja zaczęłam zdobywać nowe zlecenia. Po czasie zdecydowałam się przejść na ½ etatu, a po roku już na swoją działalność. Na swoim jestem już prawie rok i stwierdzam, że w końcu jestem we właściwym miejscu :D. Lata poszukiwań są już za mną. Teraz czas na doskonalenie swoich pisarskich umiejętności i pracy nad rozwijaniem swojej działalności”.

Chęć rozwoju

Marta Szarawarska pisze od prawie dekady. Co sprawia, że wciąż się jej to podoba?

„Przez osiem lat stworzyłam wiele krótkich opracowań, które można znaleźć w Internecie pod moim nazwiskiem. Był to dla mnie czas rozwoju, wzlotów i upadków. Niejednokrotnie nie zgadzałam się z uwagami korektorów i broniłam swoich racji, z różnym efektem. Patrząc wstecz, jednak jestem z siebie dumna. Dopracowałam swój warsztat pisarski, nauczyłam się wyszukiwania wiarygodnych informacji i co najważniejsze… pracy z ludźmi”.

Pasja

Daniel Bartosiewicz zapytany, co doprowadziło go do miejsca, w którym jest, dał mi dwie odpowiedzi. Obie motywują do wzięcia się do roboty.

„Mądry człowiek powiedział: «Pasji nie da się nauczyć».

Od zawsze lubiłem czytać i pisać.

Od zawsze chciałem móc się z tego utrzymać. 

Cokolwiek robiłem, gdziekolwiek byłem, pisanie zawsze było ze mną.

W liceum miałem stałą klientkę, pisałem jej pracę domową z angielskiego za 5 zł.

Na studiach dorabiałem, pisząc opowiadania. Byłem na forum literackim, nawet fajnie mi szło. Były konkursy literackie, zająłem raz IV miejsce.

Kontynuowałem dorabianie za opowiadania, pracując w ubezpieczeniach.

Na bezrobociu pisanie mnie karmiło. Było jedynym źródłem dochodu, nawet jeśli to były marne grosze.

Po pracy w sklepie na inwentaryzacji, po 12-godzinnej zmianie robiłem redakcję książki.

Od 2019 r. jestem w content marketingu. Pracowałem na etacie, pisząc. Po etacie też pisałem.

Teraz w wolnej chwili zakładam blogi pod monetyzację i uczę. To zawsze było ze mną. I już zawsze będzie”.

Ciężkie życie

Historia Daniela daje wiarę w fajne jutro. Pokazuje, że copywriting może być furtką do lepszego życia, gdy robi się trudno. Do miejsca, w którym jest, doprowadziła go nie tylko pasja, ale przede wszystkim ciężkie życie.

„Wychowywałem się w biedzie. Byłem prześladowany w szkole. Całe życie miałem pod górkę.

A wiesz, co się dzieje, jak ciągle idziesz pod górę? Nabierasz kondycji.

Nauczyłem się nie liczyć na nikogo, nie polegać na nikim, tylko na sobie. Jestem totalnie niezależny. Nikogo nie muszę prosić, błagać, lizać tyłka. 

Wiem, co znaczy praca po 14h na dobę.

Wiem, co to znaczy nie mieć co jeść.

Wiem, co oznacza klepanie biedy.

I wiem, że nikt – absolutnie NIKT – nie ma prawa mieć wymówek, chyba że sam sobie to prawo nadaje.

Nie ma takiej okoliczności, której człowiek nie byłby w stanie przezwyciężyć.

Ja jeszcze nie miałem tak źle. Jestem zdrowy, sprawny fizycznie, mózg działa bez zarzutu. Dobrze kojarzę, mam pamięć do nazwisk, szybko się uczę. Inni mieli gorzej.

Nick Vujicić urodził się bez rąk i bez nóg. Zarabia więcej, niż jakikolwiek copywriter w Polsce.

Jon Morrow, copywriter z USA, urodził się z zanikiem mięśni, sparaliżowany od szyi w dół. Zarobił 15 milionów dolarów.

Moja żona urodziła się z 1 punktem w skali Apgar. Pępowina okręciła się jej wokół szyi. Przyszła na świat sina. Ledwie wyżyła. Jest cudem, że chodzi, i samodzielnie funkcjonuje. Mało tego! Trzaska bloga kulinarnego i fajnie jej to idzie.

A Ty, drogi czytelniku, jaką masz wymówkę, by nie mieć dobrego życia?”.

początki pracy copywritera, jak wyglądają
Właśnie tak copywriterów widzi AI… Utożsamiasz się z tym obrazkiem?

Jak copywriterzy radzą sobie z wyzwaniami i kryzysami?

Daniel Bartosiewicz słusznie zauważa, że kto nie miewa kryzysów w pracy, ten chyba nie jest człowiekiem. Opowiedział mi o swoich sposobach na radzenie sobie z cięższymi momentami:

„Po rozmowie z Andrzejem Tucholskim polubiłem journaling. Fajnie oczyszcza umysł.

Lubię spacerować.

Rozmawiam z ludźmi, którzy mnie wspierają. Na szczęście mam kilka takich osób wokół siebie. Nie ma ich wiele, ale są. To jest najważniejsze.

I odwołuję się do umiejętności, które nabyłem. Mówię sobie: „Daniel, przecież to umiesz”.

Nie porażek. Są tylko lekcje. Wczoraj słyszałem u Maćka Wieczorka, że Thomas Edison nie poniósł 1000 porażek, tylko odkrył 1000 sposobów, jak nie robić żarówki.

Wiem też, że kiedy mam gorszy dzień, to najpewniej jestem zmęczony i jest to sygnał z organizmu, że powinienem odpocząć”.

Organizm ma różne sposoby na pokazywanie nam, że potrzebuje przerwy. Wypalenie zawodowe i problemy z koncentracją to tylko dwa z nich… Sama uczę się wyłapywać sygnały, że potrzebuję odpocząć.

W zawodzie copywritera, jak w każdej pracy na własny rachunek, zdarzają się lepsze i gorsze dni. Nie da się uniknąć kryzysów, ale można nauczyć się radzić sobie z nimi. Michaela Fuchs nie daje czarnym myślom mącić sobie w głowie:

„Staram się patrzeć racjonalnie na to, co się dzieje. Gdy jest mi ciężko, dzwonię do mojego pracodawcy. Mamy świetną relację. Wiem, że się rozumiemy na wielu płaszczyznach. Bardzo dobrze się znamy. Zazwyczaj taka rozmowa stawia mnie na nogi i mogę znowu działać”.

Niepewność jutra to jeden z największych stresów w życiu freelancera. Brak stałej pensji i regularnych zleceń może przyprawić o bezsenność początkujących. Katarzyna Jóźwik zdaje sobie sprawę, że momenty zwątpienia to naturalna część pracy na swoim:

„Chociaż mam stałych zleceniodawców, nigdy nie wiadomo co przyniesie przyszłość. Czy za 2-3 miesiące będę miała taką liczbę zleceń, aby móc utrzymać siebie i rodzinę? Doskonale pokazała to pandemia, aczkolwiek muszę przyznać, że kiedy wybuchł covid-19 i wszyscy zostali zamknięci w domach i uczyli się pracy zdalnej, ja miałam ją zorganizowaną w 100%, a zlecenia zaczęły wpływać jedno po drugim. Nieskromnie przyznam, że okres pandemii – szczególnie jej początki – były dla mnie najlepszym copywritersko czasem”.

Nie ma jednak w zwyczaju się załamywać. Do wyzwań podchodzi w zdrowy sposób:

„Każdy musi mieć swój gorszy dzień i chwile zwątpienia. Nie bronię się przed tym. Tylko po chwili przypominam sobie o tych wszystkich zleceniach z polecenia, a powrotach klientów, którzy początkowo twierdzili, że za drogo, a później byli gotowi zapłacić za dobry tekst… A zaraz po tym aktualizuję swoje copywriterskie bio i aplikuję na kolejne ogłoszenia. Prędzej czy później tą drogą przychodzi nowy zleceniodawca”.

Ola Zołotajkin mówi, że wraz z doświadczeniem pozbyła się kryzysów i momentów zwątpienia, ale zauważa, że:

„wszystko zaczyna się w głowie. I że, jeśli jest trudni, mogę usiąść i się dołować albo zastanowić- okej, co mogę zrobić w tej sytuacji”.

Również Joanna Szymanowska nie ma zbyt wielu ciężkich momentów zawodowych. Zapracowała na to, żeby mieć stały napływ klientów. Ogromny komfort psychiczny daje jej zbudowana poduszka finansowa. Nie zawsze jednak tak było, a jej doświadczenie warto wykorzystać w swoim życiu:

 „Ale pamiętam jeszcze, jak to było na początku, jak dużo było martwienia się, czy złapię nowych klientów. Uważam, że bardzo mi pomogło właśnie to, że na początku miałam tych 2 stałych klientów i perspektywę tego, że choćby nie wiem co, te 100 godzin mam z automatu zagospodarowane. Potem paradoksalnie zaczęło mi to ciążyć i zrobiłam zupełny odwrót od takiego modelu, żeby nie czuć, że jestem zależna od 2 osób. Ale na start myślę, że to bardzo komfortowa opcja i na pewno, gdybym zaczynała drugi raz, to znów bym z niej skorzystała”.

Ja, czyli Wasza autorka, w gorsze dni, gdy trudno mi zabrać się do pracy, najpierw piszę dla siebie. Uzupełniam tekst na stronie. Planuję posty na LinkedInie. Pracuję nad newsletterem. Robię coś dla firmy, nie dla klientów. Staram się mieć różnorodne zlecenia i gdy czuję, że zbyt często tracę koncentrację podczas pracy nad jednym tekstem, przechodzę do innego. Zazwyczaj mogę sobie na to pozwolić, bo nie zostawiam pracy na ostatnią chwilę. W zapasie mam kilka dni, więc na spokojnie zdążę „zjeść tę żabę”. Dużo się uczę, bo świat zmienia się szybciej niż kiedykolwiek.

Ogromną zmianą w naszym copywriterskim światkiem był rozwój AI. Choć wciąż są ludzie, którzy starają się je ignorować, to przestaje być możliwe. Trzeba nauczyć się mądrze korzystać z narzędzi. To właśnie strach przed nową technologią powstrzymuje Cię przed rozpoczęciem wymarzonego życia z pisania? Monika Krupska ma dla Ciebie kilka słów:

„Żeby nie było, uwielbiam drania (I mean AI), ale czy naprawdę musiała wstrząsnąć moim wyścielonym puchem technologicznym gniazdkiem? Pewnie musiała. Ale kiedy dopada mnie Weltschmerz i proza życia, przypominam sobie, że nasi pradziadkowie zaliczyli rozwój od pierwszego lotu braci Wright do postawienia stopy na księżycu. W 66 lat. Skoro oni dali radę, to my (ja) chyba też. Czego nam wszystkim życzę”.

jak zostać copywriterem historie sukcesu

Co doświadczeni copywriterzy zrobiliby inaczej na początku swojej ścieżki, gdyby mogli cofnąć czas?

Mądry copywriter po czasie. Wiecie, jak to jest. Z perspektywy miesięcy czy lat łatwiej jest spojrzeć na swoje początki i pomyśleć „to bym zmienił/a”. Sama często się na tym łapię. I choć wierzę, że lepiej uczyć się na błędach cudzych, niż swoich, to wiem, że nie da się wszystkiego zrobić idealnie. Bo „idealnie” nie istnieje.

Zaczęliby wcześniej

Zapytałam copywriterów, czy jest coś, co zrobiliby inaczej. Nie musisz iść w ich ślady, ale może te słowa naprowadzą Cię na prostszą ścieżkę? Daniel Bartosiewicz zacząłby wcześniej:

„Jeszcze w ubezpieczeniach będąc, wszedłem na Oferię, zobaczyłem wykonawców po 7 zł za 1000 zzs, przeliczyłem i odpuściłem.

Mogłem spokojnie zacząć interesować się tematem na studiach. Miałem dość wolnego czasu, by pisać opowiadania i powieści. Mogłem pisać bloga albo copy. Dzisiaj miałbym 15 lat doświadczenia.

Mogłem coś robić jeszcze w liceum. Może trochę mniej grać w gry komputerowe.

13-letniemu Danielowi powiedziałbym, żeby zaczął interesować się copywritingiem, bo mu się to przyda, i będzie biletem do wielkiego świata. 

Ale mamy jedno życie i to jedno życie zamierzam wykorzystać do maksimum. Innego nie będę miał”.

Budowaliby markę

Ja też mogłam zacząć wcześniej. Będąc stewardessą, miałam mnóstwo czasu na pisanie. Nie tego jednak żałuję najbardziej, ponieważ dało mi to czas na rozwój w innym kierunku. Gdybym mogła cofnąć czas, budowałabym markę osobistą od początku działalności. Zaniedbałam to i teraz bardzo żałuję. Czuję, że muszę odrabiać stracony czas. Dzisiaj wiem, że prowadzenie profilu w mediach społecznościowych, pisanie treści na stronie i prowadzenie newslettera to świetne środki do pozyskiwania klientów. A na dodatek… najlepsza nauka. Nic nie nauczy Cię tak pisania i SEO jak praktyka.

Rozprawiliby się szybciej z syndromem oszusta

Ola Zołotajkin bała się wypłynąć na szersze wody i tkwiła w słabo płatnych zleceniach, które mógł pisać każdy. Zapytana, o to, co by zmieniła na początku swojej drogi, odpowiada:

„Przetrzepałabym porządnie głowę, porozmawiała na poważnie z wewnętrznym krytykiem i rozprawiła się z syndromem oszusta. To skutecznie blokowało mnie przed wyjściem na szersze wody i tkwiłam w słabo płatnych zleceniach, które tak naprawdę mógł pisać każdy. I szybciej bym się wyspecjalizowała”.

Byliby odważniejsi

Katarzyna Jóźwik, gdyby miała zacząć jeszcze raz, byłaby odważniejsza i bardziej doceniałaby siebie: swój warsztat, zdolności komunikacyjne i elastyczność:

„I nie chodzi tu tylko o kwestię wyceny zleceń, ale wiary w siebie. W końcu wracający klienci czy zlecenia z polecenia o czymś świadczą. A zleceniodawcy też często podkreślają to, jak dobrze się im ze mną współpracuje.

Z technicznych rzeczy otworzyłabym się bardziej na narzędzia – te związane z pozycjonowaniem, ale też te bazujące na AI. Słowo pisane zawsze będzie cenne, ale niektóre rozwiązania technologiczne mogą sprawić, że to będzie bardziej celne”.

Nawiązaliby kontakt z bardziej doświadczonymi osobami

Danusia Herczek wspomina, o tym, o czym my „zosie-samosie”, osoby pracujące w domu czasami niesłusznie zapominamy:

„Gdybym miała zacząć od nowa pracę z tekstem, postawiłabym na indywidualną naukę w ramach mentoringu. Jako osoba z zupełnie innej branży musiałam samodzielnie szukać odpowiedzi na wszystkie pytania, przeglądać wiele materiałów, zanim znalazłam to, czego aktualnie potrzebowałam. Możliwość zapytania bezpośrednio osoby szkolącej o te kwestie byłaby znaczną oszczędnością czasu i dużym ułatwieniem”.

Skupiliby się na tym, co jest tu i teraz

Michaela Fuchs jest zadowolona z obranej ścieżki. Nie zmieniłaby swoich początków w zawodzie, ponieważ podejmowanie decyzji to u niej proces:

„Analizuję wiele czynników. Wybieram najlepszą opcję z możliwych w danej sytuacji. Jestem konsekwentna. Uważam, że nie można żyć przeszłością. Trzeba żyć tu i teraz. Jak każdy popełniam błędy. Analizuję je, wyciągam wnioski i idę dalej. Zawsze szukam rozwiązań. Nigdy nie wiem, czy gdybyśmy podjęli inną decyzję, bylibyśmy szczęśliwsi”. I takiego podejścia chciałabym się od niej nauczyć.

Jakie rady dla początkujących copywriterów mają doświadczeni koledzy z branży?

Początkujący copywriterzy nie mają lekko. Rynek się zmienił. Nie wystarczy już tylko pisać słów w miarę na temat i w miarę zoptymalizowanych pod SEO, ponieważ takie rzeczy robi (szybciej i taniej) sztuczna inteligencja.

Marta Szarawarska, zapytana o to, co radziłaby początkującym copywriterom, odpowiedziała, że nie warto się poddawać:

 „… tak, jak ze wszystkim… jeśli czegoś się naprawdę chce to nic nie jest w stanie stanąć na przeszkodzie. Czat GPT, który w pewnym momencie miał stanowić dla mnie zagrożenie stał się bardzo dobrym narzędziem. Dzięki niemu mogę szybciej wyszukiwać niezbędne informacje i efektywniej pracować. Nie zastąpi on jednak człowieka… Jak w każdej dziedzinie nie można stać w miejscu, lecz nieustannie dbać o własny rozwój… Nie mam wykształcenia polonistycznego, a mimo to udało mi się odnaleźć jako copywriter. Jest to dowód na to, że upór i ciężka praca to klucz do sukcesu”.

Joanna Szymanowska, patrząc na swoją karierę z perspektywy doświadczonego copywritera, ominęłaby pisanie na portalach z niskimi stawkami za 1000 zzs:

„Nie uczy to w ogóle prawdziwego copywritingu, a jedynie może wyrobić złe nawyki. Choć też wydaje mi się, że obecnie i tak nie mają racji bytu, bo taką jakość można równie dobrze wygenerować za pomocą AI.

Od razu zaczęłabym od nauki marketingu, SEO i pisania treści i opracowała kilka tekstów do portfolio. Zadbałabym też o postawienie choćby prostej strony internetowej, gdzie mogłabym regularnie publikować i budować widoczność. Nie musi to być od razu strona za kilka tysięcy. Ważniejsze, żeby była choć w prostej formie i pomogła docierać do potencjalnych klientów i budować swoją rozpoznawalność. Do tego już na start zadbałabym o wizytówkę Google Moja Firma, bo to bardzo niedoceniane źródło pozyskiwania ruchu, a przy tym darmowe”.

W rozmowie ze mną wspomniała, że nie zamartwia się na zapas. Ma na to sposób:

 „I jeszcze w międzyczasie wkręciłam się w stoicyzm i bardzo polecam każdemu, kto dużo się zamartwia. W największym uproszczeniu jednym z fundamentów stoicyzmu jest test dychotomii kontroli, czyli ustalenie, co jest od nas w pełni zależne, a co nie. I skupianie się wyłącznie na rzeczach w pełni od nas zależnych. Bardzo to uwalnia głowę (choć uprzedzam, że stosowanie w praktyce jest trudne!) i pozwala czuć większą sprawczość nad swoim życiem, a to znacznie zwiększa komfort psychiczny”.

Ja z kolei jestem mistrzynią zamartwiania się na zapas. Chwilowe przestoje w zleceniach, które teraz zdarzają się coraz rzadziej, przyprawiały mnie o czarne myśli. Gdybym miała wybrać jedną radę, powiedziałabym Ci: zawsze staraj się o nowych klientów. Nawet gdy masz zleceń pod korek, zaplanuj sobie godzinkę, dwie w tygodniu, gdy przeglądasz oferty, piszesz do obecnych klientów i nawiązujesz relacje na LinkedInie. I nie zaniedbuj swojej strony internetowej. Po czasie to stamtąd będą przychodzić nowe współprace.

Nie zawsze jednak problemem jest znajdowanie zleceń. Gdy masz chwytliwą specjalizację, pracy możesz mieć aż za dużo od początku. I  nie znając jeszcze swoich możliwości, nadmiernie obciążyć się robotą. Katarzyna Jóźwik słusznie zauważa, że:

„Słabe dni mogą też dotyczyć «zmęczenia materiału». Zleceń jest czasami tyle, że nawet osoba, która lubi copy, ma dość”. Na takie chwile ma proste lekarstwo: „Wtedy robię sobie totalne wolne od pracy – dzień bez pisania. Skupienie uwagi na czymś zupełnie innym przez 24h skutecznie pomaga naładować pisarskie akumulatory. A te później pracują ze zdwojoną siłą 😊”.

jak się zostaje copywriterem

Wolny zawód copywriter

Historie copywriterów pokazują, że życie z pisania ma różne oblicza. Niektórzy planowali je już w młodości; innych interesowała nauka, praca na własnych warunkach lub możliwość znalezienia godnej pracy w małej miejscowości. Łączy nas jedno. W pewnym momencie odkryliśmy, że tworzenie treści do Internetu to droga do zawodowej wolności i miły sposób na zarabianie pieniędzy.

Nigdy nie jest za późno albo za wcześnie, żeby zająć się copywritingiem. W tym zawodzie wiek nie ma znaczenia, a często nie ma znaczenia również Twoje CV. O wiele istotniejsze jest portfolio.

Choć każda z tych historii jest inna, wszystkie mają wspólny mianownik: odwagę. Odwaga pomaga spróbować czegoś nowego, zaryzykować i znaleźć własną ścieżkę w zawodzie, w którym nie ma z góry określonej drogi zawodowej.

Pod koniec roku zawsze nachodzi mnie moment refleksji. Zastanawiam się, co chciałabym zmienić, a z czym jest mi dobrze. Lubię czytać historie ludzi, którzy są szczęśliwi w tym, co robią. Przypominają mi, że z czasem wszystko się układa. Dla mnie to forma autoterapii. Pomaga mi zrozumieć, że niepewność i wątpliwości są naturalną częścią procesu.

Jeśli czytasz te słowa i czujesz, że kiełkuje w Tobie chęć zostania copywriterem, nie odkładaj tego na później. Nie musisz od razu rzucać swojej obecnej pracy. Nie musisz mieć lat doświadczenia. Możesz zacząć od jednego kursu w wolnym czasie. Odezwać się do ludzi z branży. Stworzyć portfolio z tekstów na temat, który znasz najlepiej. Po prostu zrobić pierwszy krok.

Scroll to Top